niedziela, 23 grudnia 2012

"Falcata"

              Weszłam do środka. Wciągnęłam powietrze i poczułam ten cudowny zapach. Zapach miłości, strachu, szczęścia, wściekłości, smutku, nadziei i prawdy. Zapach książek. Każda z nich była wyposażona w odrębną historię pełną akcji i magii. Tak, magii. Nawet jeśli nie była to powieść o smokach czy czarodziejach, była magiczna. Bo jak inaczej nazwać chwile z książką, kiedy znika wokół nas cały świat, problemy i smutki, a sami znajdujemy się wewnątrz historii? Moje rozmyślania przerwał bibliotekarz dzierżący w dłoni tomik poezji.

-Mogę w czymś pomóc? -zapytał oschłym, szorstkim głosem.

-Nie, dziękuję. Przyszłam się rozejrzeć.

Po chwili bibliotekarz wrócił do obowiązków. Przyjrzałam mu się. Był niskim, chudym mężczyzną o wydłużonej twarzy i ostrych rysach, które uwydatniały okulary w okrągłych oprawkach. Miał zmarszczone brwi, przez co wydawał się jeszcze bardziej nieprzyjazny. Ubierał się typowo. Miał na sobie prosty, szary sweter spod którego wystawała granatowa koszula. Widząc, jak go obserwuję zgromił mnie spojrzeniem i wrócił do czytania książki. Wzruszyłam ramionami i ruszyłam przed siebie.

               Przesuwałam palcami po wysłużonych księgach. Miałam ochotę zgarnąć je wszystkie do siebie, usiąść i czytać przez całą wieczność, ale zmusiłam się do odpowiedniego zachowania. Wreszcie weszłam między dwie półki książek, gdzie mogłam uciec od natrętnego spojrzenia bibliotekarza. Z uśmiechem wodziłam po tytułach znanych mi utworów. Niektóre czytałam nawet kilka razy, ale z chęcią wracałam do nich. Nagle zauważyłam coś zupełnie nowego. Podeszłam do półki. W samym środku znajdowała się książka inna niż wszystkie. Oprawiona była w ciemną, zgniłozieloną oprawkę pełną dziwnych znaków. Na jej grzbiecie widniał tytuł napisany celtycką czcionką.

-„Falcata” -przeczytałam tytuł książki, szepcząc.

Nagle poczułam czyjąś obecność. Odwróciłam się. Wokół mnie nikogo nie było, nawet bibliotekarz zniknął z mojego pola widzenia. Wzruszyłam ramionami i wyciągnęłam książkę. Poczułam się, jakby przez moje ciało przepłynął prąd. Jednak nie było to uczucie nieprzyjemne. Zaskoczona omal nie upuściłam książki z rąk, gdy nagle czyjaś dłoń przytrzymała moją. Zdziwiona, odwróciłam się w stronę wybawiciela. Obok mnie stał przystojny, wysoki brunet o niesamowitych oczach. Jednak nie niesamowitych ze względów jedynie urody, ale także ich koloru. Był to ciemny brąz, jednak niesamowicie magnetyczny pochłaniający inne barwy. Prawie czarny. Przez moment staliśmy obok siebie trzymając się za dłonie i patrząc w oczy. Po chwili zdałam sobie sprawę, że muszę wyglądać jak idiotka z rozdziawioną buzią i tępym spojrzeniem, więc z trudem zamrugałam oczami, przycisnęłam książkę do piersi i odsunęłam się na bok.

-Dziękuję za uratowanie książki.-zaczęłam nerwowo.-Jestem straszną niezdarą, więc pewnie bym ją zniszczyła, czy coś w tym stylu.

Chłopak uwodzicielsko zmrużył oczy i podniósł kącik ust. Od razu wyrwałam się z uroku, jaki na mnie rzucił. Miałam ochotę prychnąć i odwrócić się na pięcie widząc, na jakie tanie sztuczki chce mnie skusić. Nie należałam do kochliwych dziewczyn, więc żaden podrywacz nie zdobędzie mojego serca jednym spojrzeniem. Chłopak, jakby usłyszał moje myśli, wyprostował się i przywrócił normalną minę.

-Nie ma sprawy. Też mi się to często zdarza-wzruszył ramionami. -Hmm… Czy nie spotkaliśmy się kiedyś?

-Eee… Nie przypominam sobie.-w myślach próbowałam przywołać obraz ludzi, których spotkałam, ale nie przypominałam sobie takiej osoby.

-No cóż. W każdym razie, miło było poznać. Do zobaczenia.-po tych słowach ruszył przed siebie nie czekając na moją odpowiedź.

Pomyślałam o tym, jaki to dziwny chłopak. Stałam tam jeszcze przez chwilę próbując zrozumieć jego ostatnie słowa. Powiedział „Do zobaczenia.” z taką pewnością, że pomyślałam, że może rzeczywiście to nie było nasze ostatnie spotkanie.

-Ciekawe z czym jeszcze się spotkam, dzięki tobie-powiedziałam do książki po czym ruszyłam do wyjścia.

        Usłyszałam syczący dźwięk przypominając szept, ale uznałam, że najwidoczniej się przesłyszałam albo oziębły bibliotekarz chrapie w schowku, więc nie zwróciłam na to uwagi. Po moim wyjściu rozległ się dzwonek, jak zawsze, jednak czułam, że coś się zmieniło. I to całkowicie.

3 komentarze:

  1. Piękne. <3 czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. ;DDD

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie, masz wielki talent. Czekam z niecierpliwością, to cudowne, już nie mogę się doczekać! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, bez przesady. Ale bardzo dziękuję za pozytywne opinie! To dla mnie bardzo ważne. ♥

    OdpowiedzUsuń